Komnata snów

Z komnaty snów: "Świetliste drzewko"

Znajduję się u siebie w domu. Widzę zielone drzewko wygląda jak choinka. Zawieszam na nim okrągłe duże kule wyglądające jak bombki. Jedyna różnica, że w każdej z nich toczy się życie, każda bombka jest oddzielnym światem w którym toczy się życie. Widzę tam poszczególnych bohaterów tego świata. Nagle słyszę zdanie, które ktoś na głos wypowiada, ten ktoś jest niewidzialny, słyszę: „wystarczy jeszcze tylko trochę to poprawić”. Biorę jakiś pędzelek i po kolei dotykam bombki, które nagle zamieniają się w kule światła. Widzę, że nagle cała choinka staję się świetlistym drzewkiem.

Z komnaty snów: "Pustynia"

Błądzę po pustyni, cierpiąc z powodu pragnienia. Słońce pali niemiłosiernie, jestem u kresu sił. W chwili, gdy zaczynam się załamywać, odkrywam oazę. Kiedy się schylam, by zaspokoić straszne pragnienie, z przerażeniem widzę, jak olbrzymi tygrys gotuje się do skoku, aby mnie zabić. Jego ślepia płoną na czerwono, czuję się jak sparaliżowany. Bestia zbija się, szykuje się do skoku; śmiertelny pot bije wszystkimi porami, budzę się. (Janek)
 

Z komnaty snów: "Podziemie"

Znajduję się na ulicy, ale jej nawierzchnia jest całkiem podziurawiona. Są to otwarte włazy do kanałów, nigdzie jednak nie widzę dekli. Mam wrażenie, że te dziury są ze sobą połączone, tworząc podziemną siatkę ulic. Aby posunąć się naprzód, musiałbym zejść pod ziemię. (Helena)

Z komnaty snów: "Klacz"

Śnię, że jestem w domu rodzinnym. Jest brudno i nieporządek. Zabieram się za sprzątanie kuchni. Myję okna. Zdejmuję firanki i zasłony. Zabieram je do prania. Robi się ciemno.
W ogrodzie wisi wyprana biała pościel, w którą zawinęła się klacz ze źrebięciem. Zastanawiam się jak mi się będzie spało teraz w takiej pościeli, w której przed chwilą zawinięta była klacz. W pościeli z zapachem klaczy. Nie czuję odrazy, bo klacz jest bardzo czysta. Podchodzę do niej i zdejmuję prześcieradło. Chce mnie kopnąć, ale jej się nie udaje. (Grażyna)

Z komnaty snów: "Dziecko"

Śniło mi się dziecko, malutkie bo zaledwie kilka dni po jego narodzeniu. To było niby dziecko mojej siostry (którą faktycznie mam), ale gdy podszedłem bliżej do stolika, na którym leżał i zobaczyłem, że płacze bo jest mokre, to przewinąłem je, a potem położyłem na nim dłoń jak na swoim. (Waldek)

 

Z komnaty snów: "Jaskinia i ogień życia"

 Z wielkim trudem ja i kilku kolegów docieramy - najpierw samochodem, potem na piechotę - na szczyt stromej góry, gdzie stoi kościół. Gdy słyszę, że właśnie będzie nabożeństwo dla dzieci, opada mnie rozczarowanie - nie chcę w nim uczestniczyć. Odchodzę. Usiłuję zejść na dół po przeciwległym zboczu. Stok jest jednak tak stromy i gładki, że się ślizgam - chwila nieuwagi, a stoczę się w dół. Ściągam buty, może na bosaka będzie wygodniej i pewniej.

Z komnaty snów: "Lis"

"Powinnam poślubić lisa - tyle wiem.  Dziwię się, jestem trochę wystraszona, ale mimo wszystko rozluźniona. Leżę razem z lisem pod krzakami w wysokiej trawie. Lis jest duży jak człowiek. Czuję jego miękkie rude futro, jedwabiście lśniące w słońcu. Podoba mi się jego puszysty ogon. To takie przyjemne - przytulać się do lisa."

(Angela)

Pages