Lot orła. Pogadanki i pytania (Jiddu Krishnamurti)

Lot orła. Pogadanki i pytania (Jiddu Krishnamurti)

Tłumaczył: Tadzimir
spis treści:
Wolność
Fragmentacja - Podział. Świadome i nieświadome, umierając dla ‘znanego’

Rozdział 1. Wolność
Wolność - Myśl, przyjemność i ból
Dla większości z nas wolność jest ideą a nie rzeczywistością. Gdy mówimy o wolności, chcemy być zewnętrznie wolni by robić to, co lubimy, podróżować, wolni w wyrażaniu siebie na różne sposoby, wolni we własnym sposobie myślenia. Zewnętrzne wyrażanie wolności wydaje się być niezwykle ważne, zwłaszcza w krajach, w których panuje tyrania czy dyktatura – natomiast w tych, gdzie zewnętrzna wolność jest możliwa ludzie poszukują coraz więcej i więcej przyjemności, więcej i więcej rzeczy w swym posiadaniu...

Jeżeli mamy dogłębnie zbadać, co oznacza wolność i być całkowicie i absolutnie wewnętrznie wolni – co zewnętrznie wyraża się w społeczeństwie, w związkach – musimy, wydaje mi się, spytać czy ludzki umysł, silnie uwarunkowany, taki, jakim jest, może się w ogóle w pełni uwolnić. Czy zawsze musi żyć i działać wewnątrz ograniczeń własnego uwarunkowania powodując, że wolność wcale nie ma możliwości zaistnienia? Okazuje się, że ten umysł, rozumiejący werbalnie, że nie ma tu, na tej ziemi wolności wewnątrz ani na zewnątrz, zaczyna wynajdować ją w innym świecie, przyszłe wyzwolenie, raj i temu podobne.
Odłóżcie na bok wszelkie teoretyczne, ideologiczne koncepcje wolności, abyśmy mogli zbadać, czy nasze umysły, wasze i mój, w ogóle mogą być prawdziwie wolne, wolne od zależności, od strachu, obaw, i od niezliczonych problemów, zarówno uświadomionych, jak i tych w głębszych warstwach nieświadomości. Czy może nastąpić całkowita psychologiczna wolność, ażeby umysł ludzki był w stanie dotrzeć do czegoś, co nie powstało z czasu, nie zostało zebrane przez myśl, a ponadto nie jest ucieczką od faktycznych realiów codziennej egzystencji?
Dopóki nie jest on wewnętrznie, psychologicznie w pełni wolny nie można zobaczyć, co jest prawdą, ani czy istnieje rzeczywistość nie stworzona przez strach, nie ukształtowana przez społeczeństwo bądź kulturę, w jakich żyjemy, a jednocześnie nie będąca ucieczką od codziennej monotonii z jej nudą, samotnością, rozpaczą i obawą. By sprawdzić, czy rzeczywiście istnieje taka wolność trzeba uświadomić sobie swe własne uwarunkowania, problemy, monotonną płytkość, pustkę, niespełnienie w życiu, a przede wszystkim uświadomić sobie strach. Trzeba być świadomym siebie nie introspektywnie ani analitycznie, ale w chwili obecnej, takim, jakim się jest, i dostrzec, czy można pozostać zupełnie wolnym od wszystkich tych spraw, jakie zdają się pętać umysł.
Aby badać, jak zmierzamy to zrobić, wolność musi być obecna nie na końcu, lecz już od początku. Jeśli nie jest się wolnym nie można badać. By patrzeć dogłębnie musi zaistnieć nie tylko wolność, ale również dyscyplina konieczna podczas obserwacji – wolność i dyscyplina towarzyszą sobie (to nie tak, że trzeba być zdyscyplinowanym aby stać się wolnym). Używamy tu słowa ‘dyscyplina’ nie w przyjętym, tradycyjnym sensie, gdzie oznacza podporządkować się, naśladować, przyjąć narzucony wzór, ale raczej w pierwotnym znaczeniu tego słowa, czyli ‘poznawać’. Poznanie i wolność towarzyszą sobie, wolność przynosząca swą własną dyscyplinę – bynajmniej nie tę wymuszoną przez umysł celem uzyskania określonego rezultatu. Te dwie rzeczy są zasadnicze: wolność i akt poznania. Nie można poznawać siebie, gdy nie jest się wolnym, wolnym na tyle by obserwować, nie zgodnie z jakimś wzorcem, regułą czy pojęciem, lecz obserwować siebie w chwili obecnej takim, jakim się jest. Ta obserwacja, ta percepcja, to postrzeganie wprowadza swą własną dyscyplinę i poznanie, w których nieobecne jest podporządkowanie, naśladownictwo ani jakakolwiek kontrola – a w tym przejawia się wielkie piękno.
Nasze umysły są uwarunkowane – to fakt oczywisty – uwarunkowane przez określoną kulturę bądź społeczeństwo, poddane wpływom przeróżnych wrażeń, czynników ekonomicznych, klimatycznych, edukacyjnych, napięć i nacisków w związkach, wymagań religii i tak dalej. Nasze umysły są wyszkolone by akceptować strach i, o ile możemy, uciekać od niego, nigdy nie będąc w stanie rozwiązać, zupełnie i kompletnie, całej jego natury i struktury. Tak więc nasze pierwsze pytanie brzmi: czy umysł, tak mocno obciążony, może rozwiązać całkowicie nie tylko swe własne warunkowanie, ale też strach? Bo to strach powoduje, że akceptujemy uwarunkowania.
Nie wysłuchuj jedynie wielu słów i idei – które właściwie nie mają żadnej wartości – ale poprzez akt słuchania, obserwacji swoich własnych stanów umysłu, zarówno werbalnie, jak i niewerbalnie, po prostu zbadaj, czy umysł potrafi być wolny – nie akceptując strachu, nie uciekając, nie mówiąc „Muszę rozwinąć w sobie odwagę, odporność”, ale naprawdę będąc w pełni świadom lęku, w jakiego sidła wpadłeś. Jeśli nie jest się wolnym od zależności od strachu, to nie widzi się czysto i dogłębnie. I oczywiście tam, gdzie jest strach, nie ma miłości.
Czy zatem umysł może naprawdę być wolny od strachu? Wydaje mi się to – dla każdej osoby podchodzącej zupełnie poważnie – jednym z najbardziej pierwszorzędnych i zasadniczych pytań, które muszą paść i na które trzeba znaleźć odpowiedź. Istnieje strach fizyczny i psychologiczny. Fizyczny lęk przed bólem oraz psychologiczny strach powstający z pamięci bólu w przeszłości i obawy przed powtórzeniem go w przyszłości; jak również strach przed starością, śmiercią, poczucie zagrożeń fizycznych, niepewność jutra, lęk przed niemożliwością osiągnięcia sukcesu, nieumiejętnością dokonania czegoś – poczucie bycia nikim w tym raczej nieprzyjemnym świecie, strach przed zgubą, lęki samotności, braku miłości i tak dalej – strach uświadomiony i nieświadomy. Czy umysł może się uwolnić, całkowicie, od tego wszystkiego? Jeśli stwierdza, że nie może, to się ograniczył, wypaczył i jest niezdolny do percepcji, do zrozumienia, niezdolny by pozostać zupełnie spokojnym, cichym – jak gdyby znajdował się w ciemności szukając światła a nigdy go nie znajdując i tworząc w zamian ‘światło’ słów, koncepcji, teorii.
Jak umysł, tak mocno obciążony strachem, z całym swoim uwarunkowaniem, ma się od tego uwolnić? A może musimy zaakceptować lęk jako rzecz nieuniknioną w życiu? – i wielu z nas akceptuje, znosi go. Co powinniśmy zrobić? Jak mamy ja, istota ludzka, wy jako istoty ludzkie uwolnić się od tego strachu? – nie jakiegoś szczególnego lęku, ale w ogóle od całej natury i struktury strachu?
Czym jest strach? (Nie akceptuj, o ile mogę zasugerować, słów mówcy: nie jest on żadnym autorytetem, nie jest nauczycielem, nie jest guru – bo, gdyby był nauczycielem, ty byłbyś naśladowcą, a gdy jesteś naśladowcą niszczysz zarówno siebie jak i nauczyciela.) Próbujemy odkryć, jak wygląda prawda naszego pytania o strach, na tyle kompletnie aby umysł już nigdy nie żywił obaw, w efekcie czego uwolnił się od wszelkiej zależności od innych, wewnętrznie, psychologicznie. Piękno wolności polega na tym, że nie pozostaje po tobie ślad. Orzeł, w swym locie, nie zostawia śladu – w przeciwieństwie do naukowca. Aby wejrzeć w pytanie o wolność potrzebna jest nie tylko naukowa obserwacja, lecz także lot orła, po którym nie zostaje ślad – jedno i drugie jest wymagane, musi być obecne zarówno werbalne wyjaśnienie jak i niewerbalna percepcja – ponieważ opis nigdy nie jest rzeczywistością, którą opisuje, wyjaśnienie nigdy nie jest tym, co objaśnia, słowo nigdy nie jest rzeczą.
Jeżeli wszystko to jest całkiem jasne, możemy iść dalej, możemy odkryć sami dla siebie – nie poprzez mówcę, nie przez jego słowa, nie przez jego idee albo myśli – czy umysł może być zupełnie wolny od strachu.

Pierwsza część to nie wstęp – jeśli nie wysłuchałeś jej dokładnie lub nie zrozumiałeś, nie możesz przejść do dalszej.
Aby badać potrzebna jest wolność patrzenia, potrzebna jest wolność od uprzedzeń, od koncepcji, ideałów umożliwiająca obserwację na bieżąco, dla siebie samego, czym jest strach. Czy, kiedy obserwujesz z bliska, bardzo dokładnie, strach jest w ogóle obecny? Właśnie: możesz przyjrzeć się z bliska, bardzo, bardzo dokładnie, czym jest strach tylko, gdy ‘obserwator’ jest ‘obserwowanym’. Zamierzamy się tym zająć. Więc czym jest strach? Jak się pojawia? Można pojąć naturalne lęki, takie, jak zagrożenie fizyczne, na które pojawia się natychmiastowa odpowiedź; są dość łatwe do zrozumienia, nie musimy się za bardzo nimi zajmować. Ale mówimy o strachu psychologicznym – jak powstają te psychologiczne lęki? Jakie jest ich pochodzenie? – oto problem. Istnieje strach przed czymś, co zdarzyło się wczoraj, strach przed czymś, co może nastąpić dziś jeszcze bądź jutro. Istnieje lęk przed tym, co znamy i przed tym, czego nie znamy, a co oznacza dzień jutrzejszy. Można samemu bardzo wyraźnie zobaczyć, że strach przychodzi poprzez strukturę myśli – poprzez myślenie o tym, co wydarzyło się wczoraj a budzi obawy, lub przez myślenie o przyszłości – zgadza się? Myśl rodzi strach – czy nie tak? Proszę, bądźmy zupełnie pewni – nie akceptujcie słów mówcy, bądźcie absolutnie pewni na własny użytek – tego, czy to myśl jest źródłem strachu. Myślenie o bólu, psychologicznym bólu, który zaistniał jakiś czas temu oraz pragnienie by się nie powtórzył, pragnienie zapomnienia o tej sprawie, myślenie o tym wszystkim rodzi strach. Jeśli nie widzimy tego bardzo wyraźnie nie będziemy w stanie pójść dalej. Myśl, myślenie o jakimś zdarzeniu, doświadczeniu, stanie zdenerwowania, zagrożenia, smutku czy bólu wywołuje strach. A myśl, wypracowawszy pewne psychologiczne poczucie bezpieczeństwa, nie chce, żeby było ono zakłócane – każde zakłócenie jest groźne i stąd bierze się strach.
Myśl jest odpowiedzialna za strach i tak samo też – za przyjemność. Przeżyłeś szczęśliwe zdarzenie – myśl zastanawia się nad nim i chce utrwalić, a gdy to niemożliwe pojawia się opór, gniew, rozpacz i strach. Tak więc myśl jest odpowiedzialna i za strach i za przyjemność – zgoda? To nie werbalna konkluzja, to nie recepta na uniknięcie strachu. Tak się dzieje, że, gdzie jest przyjemność, tam też ból i strach utrwalony przez myśl; przyjemność towarzyszy bólowi, te dwie rzeczy są nierozdzielne, a myśl odpowiada za obie. Gdyby nie było jutra, następnej chwili, o której można myśleć w kategoriach czy to strachu czy przyjemności, nie istniałyby one. Możemy stąd kontynuować? Czy to rzeczywistość? – nie idea, ale rzecz, którą sam odkryłeś, i która, dlatego właśnie, jest prawdziwa, więc możesz powiedzieć „Odkryłem, że myśl rodzi i przyjemność i strach”? Przeżyłeś rozkosz seksualną, później odtwarzasz ją w wyobraźni, w wymyślonych obrazach, i właśnie myślenie o niej daje siłę przyjemności, która jest teraz obecna w wyobraźni, a kiedy zostaje udaremniona pojawia się ból, obawa, strach, zazdrość, irytacja, gniew, brutalność. Nie mówimy bynajmniej, że nie należy zaznawać przyjemności.
Błogość nie jest przyjemnością, ekstaza nie została wywołana przez myśl, to rzecz całkowicie inna. Możesz przejść do błogości lub ekstazy dopiero, gdy rozumiesz naturę myśli – jaka rodzi i przyjemność i strach.
A zatem powstaje pytanie: czy można zatrzymać myśl? Skoro rodzi ona strach i przyjemność – bo, gdzie jest przyjemność, tam musi być ból, to zupełnie oczywiste – zadajemy sobie pytanie: czy myśl może dobiec kresu? – co nie oznacza końca percepcji piękna, radości z piękna. To tak, jakbyśmy widzieli piękno obłoku czy drzewa i cieszyli się nim zupełnie, całkowicie, w pełni. Lecz, kiedy myśl pragnie przeżyć jutro to samo doświadczenie, taki sam zachwyt, jak wczoraj, gdy widziała ten obłok, to drzewo, tamten kwiat, tę piękną twarz, wtedy wywołuje niezadowolenie, ból, strach i przyjemność.
Tak więc czy myśl może dobiec kresu? A może jest to zupełnie nieprawidłowo postawione pytanie? Pytanie jest błędne, ponieważ chcemy doświadczyć ekstazy, błogości, jaka nie jest przyjemnością. Mamy nadzieję, że, poprzez ustanie myśli, dotrzemy do czegoś, co jest nieograniczone, co nie jest produktem przyjemności i strachu. Jakie miejsce w życiu zajmuje myśl? – nie: jak zatrzymać myśl? Jaki jest związek myśli z działaniem i bezczynnością? Jaki związek ma myśl z działaniem tam, gdzie jest ono konieczne? Dlaczego, gdy obecna jest pełna radość z piękna, myśl w ogóle się pojawia? – przecież, gdyby się nie pojawiła, nie zostałaby przeniesiona w dzień jutrzejszy. Chcę odkryć dlaczego – gdy obecna jest pełna radość z piękna góry, urodziwej twarzy, tafli wody – przychodzi myśl, wykrzywia to i mówi „Muszę znów mieć tę przyjemność jutro”? Muszę odkryć jak myśl przejawia się w działaniu i dowiedzieć się czy musi się wtrącać, kiedy w ogóle nie ma potrzeby myślenia. Widzę wspaniałe drzewo bez jednego liścia na tle nieba, jest ono niezwykle piękne i to wystarczy – koniec. Dlaczego przychodzi myśl i mówi „Muszę przeżyć ten sam zachwyt jutro”? I widzę też, że myśl musi przejawić się w działaniu. Zręczność w działaniu to również zręczność w myśleniu. Jaki jest zatem rzeczywisty związek między myślą i działaniem? Nasze działania opierają się na koncepcjach, na ideach. Mam ideę bądź koncepcję tego, co powinno być zrobione, a to, co zostaje zrobione jest przybliżeniem tej koncepcji, idei, tego ideału. Istnieje więc podział na działanie i koncepcję, ideał, ‘to, co być powinno’ – w tym podziale tkwi konflikt. Zapytuję siebie „Jak myśl przejawia się w działaniu?” Jeżeli następuje podział między działaniem i ideą, to działanie jest niepełne. Czy istnieje takie działanie, w którym myśl widzi coś w jednej chwili i bezzwłocznie reaguje, więc nieobecna jest idea, ideologia oddzielonej reakcji? Czy istnieje takie działanie, w którym samo widzenie jest działaniem – w którym samo myślenie jest działaniem? Widzę, że myśl rodzi strach i przyjemność, widzę, że gdzie jest przyjemność, tam jest ból i w efekcie opór przeciw niemu. Widzę to bardzo wyraźnie, widzenie tego jest bezzwłocznym działaniem, w widzeniu tego uczestniczy myśl, logika i bardzo jasne rozumowanie, ponadto widzenie tego jest natychmiastowe i działanie jest natychmiastowe – dlatego się od tego uwalniam.
Czy rozumiemy się nawzajem? Powoli, to rzeczywiście trudne. Proszę, nie mówcie zbyt łatwo ‘tak’. Jeśli mówisz ‘tak’, to, kiedy opuścisz tę salę, musisz być wolny od strachu. Twoje ‘tak’ to jedynie potwierdzenie, że zrozumiałeś werbalnie, intelektualnie – co nic w ogóle nie znaczy. Dziś wy i ja rozpatrujemy tutaj pytanie o strach i, gdy opuścisz salę, musi nastąpić całkowita wolność od niego. To oznacza, że będziesz wolną ludzką istotą, inną ludzką istotą, zupełnie przekształconą – nie jutro, ale teraz. Widzisz bardzo wyraźnie, że myśl rodzi strach i przyjemność, widzisz, że wszelkie wartości są oparte na strachu i przyjemności – moralne, etyczne, społeczne, religijne, duchowe. Jeżeli dostrzeżesz w tym prawdę – a, aby dostrzec w tym prawdę, musisz być niezwykle uważny, logicznie, zdrowo, rozsądnie obserwując każde poruszenie myśli – wtedy sama percepcja jest działaniem pełnym i dlatego, kiedy wyjdziesz, nie będziesz nim związany – w przeciwnym razie zapytasz „Jak mam być wolny od strachu od jutra?”
Myśl musi przejawić się w działaniu. Gdy masz pójść do domu, musisz pomyśleć, tak samo aby złapać autobus, pociąg, pójść do pracy, myśl działa wtedy efektywnie, obiektywnie, nie osobiście, nie emocjonalnie, ta myśl jest niezbędna. Lecz, kiedy przenosi ona doświadczenie, jakiego doznałeś, przenosi je poprzez pamięć w przyszłość, takie działanie jest niepełne, stąd rodzaj oporu i cała reszta.
Chyba możemy przejść do następnego pytania. Postawmy je w ten sposób: czym jest źródło myśli i kim jest myślący? Można zobaczyć, że myśl jest odpowiedzią wiedzy, doświadczenia zgromadzonego w pamięci, z której pojawia się reakcja na każde wyzwanie – jeżeli słyszysz pytanie, gdzie mieszkasz, pojawia się natychmiastowa odpowiedź. Pamięć, doświadczenie, wiedza są źródłem, to stąd pochodzi myśl. Tak więc nie jest ona nigdy nowa, jest zawsze przedawniona, nigdy nie może być wolna, bo związana jest z przeszłością i dlatego też nie może dostrzec nic nowego. Gdy rozumiem to, bardzo jasno, umysł się ucisza. Życie to ruch, nieustanny, wzajemnie powiązany ruch, a myśl, próbując go ująć w kategoriach przeszłości, jako pamięć, obawia się życia.
Widząc to wszystko, widząc, że wolność jest konieczna aby badać – a, aby badać dogłębnie, potrzebna jest dyscyplina poznania, nie tłumienia i naśladowania – widząc, jak umysł został uwarunkowany przez społeczeństwo, przez przeszłość, widząc, że każda wypływająca z niego myśl jest przedawniona i dlatego nie potrafi zrozumieć nic nowego, umysł ucisza się zupełnie – nie kontrolowany, nie kształtowany by milczeć. Nie ma żadnego sposobu ani metody – bez znaczenia, czy to zen z Japonii, czy jakiś system z Indii – aby uciszyć umysł, to najgłupsza rzecz: dyscyplinować go, żeby się uciszył. Teraz, gdy widzisz to wszystko – widzisz faktycznie, nie jako kolejną teorię – działanie następuje poprzez tę percepcję, samo postrzeganie jest działaniem uwalniającym od strachu. A więc, w razie pojawienia się strachu, następuje natychmiastowa percepcja i jego zanik.
Czym jest miłość? Dla większości z nas jest to przyjemność i, w jej wyniku, strach – oto, co nazywamy miłością. Jeśli rozumiemy strach i przyjemność, czym wtedy jest miłość? I ‘kto’ próbuje odpowiedzieć na to pytanie? – mówca, ksiądz, książka? Czy za pośrednictwem czegoś z zewnątrz dowiemy się, że działamy w sposób doskonały? A może, w efekcie sprawdzania, obserwacji, nieanalitycznego przyglądania się całej strukturze i naturze przyjemności, strachu, bólu, odkrywamy, że ‘obserwator’, ‘ten, kto myśli’ to element myślenia? Gdyby nie powstała myśl nie byłoby ‘tego, kto myśli’, te dwie rzeczy są nierozdzielne; myślący jest myślą. To odkrycie niesie ze sobą piękno i subtelność. A gdzie jest w tym momencie umysł, który zaczynał badać nasze pytanie o strach? – rozumiecie? W jakim znajduje się stanie teraz, po przebrnięciu przez to wszystko? Czy tym samym, co wcześniej, zanim tu dotarł? Zobaczył te sprawy z bardzo bliska, zobaczył naturę tego, co nazywamy myślą, strachem i przyjemnością, zobaczył wszystko – jaki jest jego rzeczywisty stan teraz? Oczywiście na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć nikt oprócz ciebie – jeżeli faktycznie w to wniknąłeś, zobaczysz, że nastąpiła zupełna przemiana.

Słuchacz: (Niesłyszalne)
Krishnamurti: Oto jedna z najłatwiejszych rzeczy: zadać pytanie. Prawdopodobnie niektórzy z nas zastanawiali się jak ono zabrzmi jeszcze w czasie, kiedy mówca nie skończył. Jesteśmy zainteresowani naszymi pytaniami bardziej niż słuchaniem. Musimy zapytywać o samych siebie, nie tylko tutaj, ale zawsze. Sformułowanie ‘właściwego’ pytania jest daleko ważniejsze niż otrzymanie odpowiedzi. Rozwiązanie problemu leży w jego zrozumieniu – odpowiedź nie znajduje się na zewnątrz, poza problemem, jest w nim samym. Spraw nie można zobaczyć bardzo wyraźnie koncentrując się na odpowiedzi, na rozwiązaniu. Wielu z nas tak bardzo pragnie rozwiązać problem bez wejrzenia w niego – a, aby w niego wejrzeć, potrzeba energii, żywotności, pasji, nie opieszałości i lenistwa, jakie ma w sobie większość z nas – że raczej wolelibyśmy, ażeby ktoś inny go rozwiązał. Nie istnieje nikt, kto rozwiąże którykolwiek z naszych problemów, czy to politycznych bądź religijnych czy też psychologicznych. Trzeba mieć dużo witalności, pasji i żywotności by patrzeć i obserwować problem, a wtedy, podczas obserwacji, jest tam odpowiedź, zupełnie jasna.
Co nie oznacza, że nie macie pytać, przeciwnie musicie to robić, musicie wątpić we wszystko, co od kogokolwiek, włączając mówcę, słyszycie.
Słuchacz: Czy istnieje niebezpieczeństwo w samoobserwacji podczas zgłębiania problemów osobistych?
Krishnamurti: Dlaczego miałoby nie istnieć? Niebezpieczeństwo jest obecne podczas przechodzenia przez ulicę. Czy chciał Pan powiedzieć, że nie mamy patrzeć, bo to niebezpieczne? Pamiętam, jak kiedyś – o ile mogę przywołać pewne zdarzenie – bardzo bogaty człowiek przybył by spotkać się z nami. Powiedział „Traktuję zagadnienie bardzo, bardzo poważnie, jestem zainteresowany tym, o czym Pan mówi i chcę rozwiązać wszystkie moje ‘znów i znów’, zna Pan te nonsensy, które ludzie powtarzają.” Odpowiedziałem „Dobrze, proszę Pana, wejdźmy w to” i rozmawialiśmy. Przychodził kilkakrotnie a po dwóch tygodniach przybył ze słowami „Mam straszne sny, przerażające sny, wydaje mi się, jak gdyby wszystko wokół znikało, różne rzeczy odchodziły.” Potem dodał „To chyba rezultat moich badań nad sobą, widzę w tym niebezpieczeństwo” i już więcej się nie pokazał.
Wszyscy pragniemy bezpieczeństwa, wszyscy chcemy czuć się pewnie w naszym małym pięknym świecie, świecie ‘dobrze zaprowadzonego porządku’, jaki jest nieporządkiem, świecie naszych specyficznych związków, do zakłócenia których chcielibyśmy nie dopuścić – związku pomiędzy żoną i mężem, w którego ciasnych więzach trzymają się nawzajem, w którym obecne są cierpienie, podejrzliwość, strach, w którym pojawia się zagrożenie, zazdrość, gniew, dominacja.
Istnieje sposób patrzenia w głąb siebie bez strachu, bez zagrożenia – należy patrzeć bez jakiejkolwiek krytyki, bez żadnego osądu, po prostu patrzeć, nie interpretować, nie sądzić, nie oceniać. Aby tak działać umysł musi mieć w sobie pragnienie poznania podczas obserwacji tego, co faktycznie jest. Jakie niebezpieczeństwo tkwi w ‘tym, co jest’? Istoty ludzkie są okrutne, oto faktycznie ‘to, co jest’, a zagrożenie, jakie wnoszą w ten świat jest efektem ich okrucieństwa, oto rezultat strachu. Cóż jest niebezpiecznego w obserwacji rzeczywistości i próbach zupełnego wykorzenienia strachu? – to, że możemy stworzyć inne społeczeństwo, inne wartości? Jest wiele piękna w obserwacji, w widzeniu rzeczy takimi, jakimi są – co nie oznacza odrzucania ani pragnienia by coś zrobić z tym, co jest – zupełna percepcja tego, co jest wywołuje swą własną przemianę. Trzeba tylko znać sztukę ‘patrzenia’, a nie jest ona nigdy introspektywną ani analityczną sztuką, lecz po prostu obserwacją bez żadnego wybierania.
Słuchacz: Czy nie istnieje strach spontaniczny?
Krishnamurti: Czy nazwałby Pan go strachem? Gdy masz przed sobą pożar, gdy widzisz przepaść, czy to strach powoduje, że się cofasz? Czy, kiedy spotykasz dzikie zwierzę, węża, wycofanie się oznacza strach? – a może inteligencję? Ta inteligencja może być efektem uwarunkowania, bo uwarunkowano cię na niebezpieczeństwo napotkania przepaści, przecież gdyby tak nie było mógłbyś w nią wpaść, co oznaczałoby koniec. Twoja inteligencja każe ci zachować ostrożność – czy oznacza ona strach? Lecz czy to inteligencja działa, kiedy dzielimy się na narody, na grupy wyznaniowe? – czy, gdy dokonujemy podziału pomiędzy tobą i mną, nami i nimi, obecna jest inteligencja? Czy to, co powoduje takie działanie i powstanie tego podziału, co przynosi zagrożenie, co dzieli ludzi, co wywołuje wojnę, jest efektem pracy inteligencji czy strachu? Jest tam strach, nie inteligencja. Innymi słowy podzieliliśmy siebie na kawałki: pewna część nas działa, gdy trzeba, inteligentnie, na przykład omijając przepaść czy unikając przejeżdżającego obok autobusu, ale nie jesteśmy wystarczająco inteligentni by zobaczyć niebezpieczeństwa nacjonalizmu, niebezpieczeństwa podziałów między ludźmi. Tak więc część nas – bardzo mała cząstka – jest inteligentna a reszta nie. Tam, gdzie występuje fragmentacja, musi pojawić się konflikt, musi być obecne cierpienie – istotą konfliktu jest właśnie podział, sprzeczność wewnątrz nas. Tej sprzeczności nie da się zintegrować. To jedna z naszych osobliwych manii, że próbujemy na powrót się scalić. Właściwie nie wiem, co to znaczy. Kim jest osoba, która zamierza połączyć dwie rozdzielone, sprzeczne natury? Czyż scalający sam nie jest elementem podziału? Ale gdy widzisz całość tego, kiedy sobie pozwolisz na percepcję bez żadnego wybierania – nie ma podziału.
Słuchacz: Czy istnieje różnica między prawidłową myślą i prawidłowym działaniem?
Krishnamurti: Kiedy używa Pan słowa ‘prawidłowy’ odnośnie myśli i działania, wtedy ‘prawidłowe’ działanie staje się ‘nieprawidłowym’ – zgoda? Używając słowa ‘prawidłowy’ ma się już ideę tego, co prawidłowe. Gdy masz ideę tego, co ‘prawidłowe’, jest to ‘nieprawidłowe’, ponieważ ‘prawidłowe’ opiera się na twych uprzedzeniach, na uwarunkowaniach, strachu, na twojej kulturze, na społeczeństwie, na twych specyficznych nawykach, obawach, zasadach religii i tak dalej. Masz swój model, wzorzec działania: ten właśnie wzorzec jest sam w sobie nieprawidłowy, niemoralny. Moralność społeczeństwa jest niemoralna. Zgadza się Pan z tym? Jeśli tak, to odrzucił Pan społeczną moralność, która oznacza chciwość, zazdrość, ambicję, nacjonalizm, kult podziałów klasowych i całą resztę. Ale czy faktycznie Pan to zrobił i teraz potwierdza mówiąc tak? Moralność społeczna jest niemoralna – czy rzeczywiście to ma Pan na myśli? – a może to tylko masa słów? Proszę Pana, być naprawdę moralnym, prawym to jedna z najbardziej niezwykłych rzeczy w życiu, i taka moralność w żaden sposób nie ma nic wspólnego ze społecznymi zachowaniami określonymi przez warunki zewnętrzne. Trzeba być wolnym aby być rzeczywiście prawym, a nie jesteś wolny jeżeli poddajesz się społecznej moralności z jej chciwością, zazdrością, współzawodnictwem, uwielbieniem sukcesu – zna Pan wszystkie te sprawy przedstawiane przez kościół i społeczeństwo jako wzór moralności.
Słuchacz: Czy musimy czekać, aż to nastąpi, czy istnieje jakiś rodzaj dyscypliny, której możemy użyć?
Krishnamurti: Czy potrzebujemy dyscypliny aby sobie zdać sprawę, że prawdziwe widzenie jest działaniem? Potrzebujemy?
Słuchacz: Co powiedziałby Pan o spokojnym umyśle – czy to wynik dyscypliny? A może nie?
Krishnamurti: Proszę spojrzeć: żołnierz na placu apelowym, bardzo spokojny, plecy wyprostowane, broń dokładnie we właściwym miejscu, został wyszkolony, szkolono go dzień po dniu, dzień po dniu, wszelka wolność została w nim zniszczona. Jest bardzo spokojny, ale czy to spokój? Albo kiedy dziecko jest zaabsorbowane zabawką, czy to spokój? – usuńmy zabawkę i chłopiec stanie się tym, kim jest. A więc czy dyscyplina (proszę to dobrze zrozumieć, raz na zawsze, to przecież proste), czy dyscyplina zaprowadzi spokój? Może spowodować otępienie, stan stagnacji, lecz czy powoduje spokój w sensie pełnej aktywności a jednak ciszy?
Słuchacz: Co chce Pan, byśmy zrobili my, ludzie tu, na tym świecie?
Krishnamurti: Zupełnie po prostu, proszę Pana: nie chcę niczego. To po pierwsze. Po drugie: żyjcie, żyjcie na tym świecie. Jest on tak cudownie piękny. To nasz świat, nasza ziemia przeznaczona by na niej żyć, ale my nie żyjemy, jesteśmy ograniczeni, jesteśmy podzieleni, jesteśmy zaniepokojeni, jesteśmy wystraszonymi ludzkimi istotami, i dlatego nie żyjemy, nie wchodzimy w związki, jesteśmy odizolowani i zrozpaczeni. Nie wiemy, co to znaczy żyć w ekstatycznym, błogim sensie. Twierdzę, że żyć w ten sposób można tylko kiedy się wie jak pozostać wolnym od wszelkich głupstw codziennego życia. Wolność od nich jest możliwa jedynie gdy staniesz się uważny w swoich związkach, nie tylko z istotami ludzkimi, lecz również z ideami, z naturą, ze wszystkim. W takim związku odkrywasz, kim jesteś, widzisz swój strach, niepokój, rozpacz, samotność, swój kompletny brak miłości. Jesteś wypełniony teoriami, słowami, wiedzą o tym, co powiedzieli inni ludzie, o sobie nie wiesz nic i dlatego nie wiesz jak żyć.

Słuchacz: Jak wyjaśni Pan w kategoriach ludzkiego mózgu różne poziomy świadomości? Mózg wydaje się być sprawą fizyczną, umysł zaś nie. Poza tym umysł zdaje się posiadać część świadomą i nieświadomą. Jak możemy widzieć z jakąkolwiek jasnością, gdy weźmie się pod uwagę wszystkie te różne koncepcje?
Krishnamurti: Jaka jest różnica pomiędzy umysłem i mózgiem, czy o to Panu chodzi? Nasz fizyczny mózg będący wynikiem przeszłości, rezultatem ewolucji, wielu tysięcy dni wczorajszych, z wszelkimi wspomnieniami oraz wiedzą i doświadczeniem, czy ten mózg nie jest częścią całego umysłu? – umysłu, w którym zawiera się zarówno świadomy jak i nieświadomy poziom. Fizyczny tak samo jak niefizyczny, psychologiczny, czy wszystko to nie stanowi jednej całości? – czy to nie my podzieliliśmy ją na świadomość i  nieświadomość, na mózg i nie-mózg. Czy nie możemy patrzeć na wszystkie te rzeczy jak na niepodzielną całość?
Czy nieświadomość tak bardzo różni się od świadomości? A może nie jest częścią całości, chociaż ją oddzieliliśmy? W tym miejscu pojawia się pytanie: w jaki sposób świadomy umysł ma uświadomić sobie nieświadomość? Czy pozytywna, praktyczna część – rzecz, która funkcjonuje przez cały dzień – jest w stanie obserwować nieświadomość?
Nie wiem, czy mamy czas aby to zgłębić. Nie jesteście zmęczeni? Panowie, proszę, nie traktujcie naszego spotkania jak rozrywkę, przyjemny pobyt w ciepłym pomieszczeniu, słuchanie czyjegoś głosu. Zajmujemy się bardzo poważnymi sprawami i, jeżeli pracowaliście jak należało, musieliście się zmęczyć. Mózg nie potrafi przyjąć naraz więcej niż pewną określoną porcję a wejście w zagadnienie nieświadomego i świadomego wymaga obserwacji bardzo bystrym, jasnym umysłem. Bardzo wątpię, abyście po półtorej godziny byli do tego zdolni. Więc może, jeśli się zgodzicie, podejmiemy ten temat później?
Londyn, 16 marca 1969

Rozdział 2. Fragmentacja - Podział. Świadome i nieświadome, umierając dla ‘znanego’
Dziś wieczór zamierzamy omówić zagadnienie świadomego i nieświadomego, powierzchni umysłu i jego głębszych warstw. Zastanawia mnie, dlaczego dzielimy życie na fragmenty: życie w pracy, życie społeczne, rodzinne, religijne, sportowe i tak dalej? Skąd bierze się ten rozdział, nie tylko w nas, lecz również w społeczeństwie – my i oni, ty i ja, miłość i nienawiść, umieranie i życie? Myślę, że powinniśmy wejść w to zagadnienie dość głęboko by odkryć, czy istnieje sposób życia, w jakim nie ma w ogóle podziałów między żywym i martwym, między świadomym i nieświadomym, pracą i życiem społecznym, życiem rodzinnym i osobistym.
Podziały pomiędzy narodami, religiami, klasami społecznymi, cały ten wewnętrzny rozłam, w którym zawiera się tak wiele sprzeczności – dlaczego żyjemy w ten sposób? Rodzi to tyle zamętu, konfliktów, wojen, powoduje prawdziwe niebezpieczeństwo, zewnętrzne jak i wewnętrzne. Istnieje tak wiele podziałów: na Boga i diabła, dobrych i złych, ‘to, co być powinno’ i ‘to, co jest’.
Myślę, że warto poświęcić dzisiejszy wieczór na próbę sprawdzenia, czy istnieje sposób życia – nie teoretycznie czy intelektualnie, ale faktycznie – sposób życia, w jakim nie ma jakiegokolwiek podziału, sposób życia, w którym działanie nie jest fragmentaryczne, więc zachodzi ciągły przepływ, a w nim każde działanie jest powiązane z każdym innym.
Aby odnaleźć sposób życia, w którym nie ma fragmentacji, trzeba wejść bardzo głęboko w zagadnienie miłości i śmierci – rozumiejąc je będziemy może w stanie zbliżyć się do sposobu na życie, które jest ciągłym nieprzerwanym ruchem, sposobu na życie prawdziwie inteligentne. Umysł rozdrobniony na fragmenty gubi inteligencję, człowiek prowadzący pół tuzina żywotów – co jest akceptowane jako wysoce moralne – ukazuje najzwyczajniej brak inteligencji.
Wydaje mi się, że w idei zintegrowania się – połączenia rozmaitych fragmentów aby stworzyć całość – nie ma, w oczywisty sposób, inteligencji dlatego, że wymaga ona istnienia osoby integrującej, kogoś, kto scala, łączy wszystkie kawałki; jednak jednostka, która próbuje to zrobić, sama również jest elementem układanki.
Tym, czego trzeba, jest taka inteligencja i pasja, jaka spowoduje radykalną rewolucję w życiu, ażeby nie było już sprzecznych działań, lecz całość, nieprzerwany ruch. Aby wprowadzić tę przemianę do swojego życia potrzebujesz pasji. Jeśli masz zrobić cokolwiek wartościowego, musisz mieć tę żywą pasję – która nie jest przyjemnością. By zrozumieć takie działanie, w którym nie ma fragmentacji ani sprzeczności, potrzeba pasji. Nie zmienią życia intelektualne koncepcje i recepty, jedynie tylko prawdziwe zrozumienie ‘tego, co jest’, a do niego potrzebne jest zaangażowanie, pasja.
Aby zbadać, czy istnieje sposób życia – życia codziennego, nie klasztornego – dla jakiego właściwa jest taka pasja i inteligencja, trzeba zrozumieć naturę przyjemności. Zagadnieniem przyjemności zajmowaliśmy się już któregoś dnia: jak myśl przeżywa doświadczenie, które dało chwilę zachwytu i jak, poprzez myślenie o nim, podtrzymuje przyjemność, a gdzie jest przyjemność tam również ograniczenie bólem i strachem. Czy miłość jest przyjemnością? Dla wielu z nas wartości moralne opierają się na przyjemności: zupełne wyrzeczenie się siebie, kontrolowanie się aby się podporządkowywać to ponaglanie przyjemności – większej, dostojniejszej, czym by ona nie była. Czy miłość należy do dziedziny przyjemności? Na dodatek słowo ‘miłość’ zostało tak przeciążone, każdy go używa, od polityka po żonę i męża. A wydaje mi się, że tylko miłość, w głębszym znaczeniu tego słowa, jest tym, co może zaprowadzić sposób życia, w którym w ogóle nie ma fragmentacji. Strach zawsze stanowi część przyjemności; oczywiście w związkach, gdzie jest obecny jakikolwiek jego rodzaj fragmentacja musi zachodzić, musi istnieć podział.
To naprawdę głębokie zagadnienie, takie badanie, dlaczego ludzki umysł oddziela się, stawia w opozycji do innych, wywołując przemoc i co ma nadzieję poprzez tę przemoc uzyskać. My, istoty ludzkie zostaliśmy wystawieni na życie w sposób, który prowadzi do wojny, a jednocześnie pragniemy jednak pokoju, pragniemy wolności, tyle, że ten pokój to tylko idea, ideologia, a wszystko, co równocześnie robimy, warunkuje nas.
Istnieje psychologiczny podział czasu, czas jako przeszłość (wczoraj), dziś i jutro – musimy w to wejrzeć, jeżeli mamy znaleźć sposób życia, w jakim w ogóle nie ma podziału. Musimy rozważyć, czy istnieje czas w sensie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości – czas psychologiczny – oto przyczyna podziału. Czy podział został spowodowany przez to, co znane, czyli pamięć będąca przeszłością, zawartością samego umysłu? A może powstaje on, ponieważ ‘obserwator’, ‘doświadczający’, ‘myślący’ zawsze jest oddzielony od rzeczy, którą obserwuje, jakiej doświadcza? Czy to nie egoistyczne, skoncentrowane na sobie postępowanie, oznaczające ‘ja’ i ‘ty’, tworzy własne opory, własne odizolowane poruszenia powodując podział? Wchodząc w to trzeba być świadomym wszystkich tych zagadnień: czasu; ‘obserwatora’ oddzielającego się od obserwowanej rzeczy; ‘doświadczającego’ różnego od doświadczenia; przyjemności; i czy wszystko to ma cokolwiek wspólnego z miłością.

Czy psychologicznie istnieje jutro? – faktycznie, nie wynalezione przez myśl. Istnieje ono w czasie chronologicznym, ale czy faktycznie nastąpi psychologicznie, wewnętrznie? Jeśli jutro jest obecne jako idea, to działanie nie jest kompletne, a takie działanie wprowadza podział, sprzeczność. Idea jutra, przyszłości powoduje – czyż nie? – że nie widzisz spraw bardzo wyraźnie, tak, jak teraz – „Mam nadzieję ujrzeć je wyraźniej jutro”. Człowiek jest leniwy, nie ma tej pasji, tego żywotnego zainteresowania, które pozwala odkrywać. Myśl stwarza ideę dotarcia kiedyś, zrozumienia w końcu, a do tego potrzebny jest czas, trzeba wielu dni. Czy czas przynosi zrozumienie, czy pozwala widzieć coś bardzo wyraźnie?
Czy umysł może uwolnić się od przeszłości, a zatem nie być ograniczonym przez czas? Psychologicznie jutro istnieje w kategoriach znanego – czy można zatem uwolnić się od rzeczy znanych? Czy możliwe jest działanie nie w kategoriach znanego?
Jedną z najtrudniejszych spraw jest komunikacja. Komunikacja werbalna jest oczywiście konieczna, ale myślę, że istnieje jej znacznie głębszy szczebel, który polega nie tylko na werbalnym zrozumieniu, lecz wspólnocie, gdzie obaj spotykamy się na jednym poziomie, z takim samym zaangażowaniem, z tą samą pasją – następuje wtedy wspólnota, coś daleko ważniejszego niż zwykła komunikacja werbalna. A jako, że mówimy o kwestii raczej  złożonej, która bardzo głęboko dotyka naszego codziennego życia, potrzebujemy nie tylko werbalnego porozumienia, ale też wspólnoty. Tym, co nas interesuje, jest radykalna rewolucja w psychice, nie w jakiejś odległej przyszłości, ale w chwili obecnej, dziś, teraz. Jesteśmy zdecydowani by odkryć, czy ludzki umysł będąc tak mocno uwarunkowany może się zmienić natychmiast, ażeby jego działania były niepodzielną całością, a dzięki temu zmierzyć się ze swym żalem, rozpaczą, bólem, strachem, obawą, swoją winą i tak dalej. Jak może on odrzucić to wszystko i być zupełnie świeży, młody i niewinny? Oto istota zagadnienia. Myślę, że nie jest to możliwe – taka radykalna rewolucja – tak długo, jak istnieje podział pomiędzy ‘obserwatorem’ i obserwowanym, między ‘doświadczającym’ i doświadczeniem. To ten podział wywołuje konflikt. Każdy podział musi powodować konflikt, a, poprzez konflikt, przez walkę, poprzez bitwę, niemożliwa jest, co oczywiste, przemiana w głębokim psychologicznym sensie – choć powierzchowne zmiany mogą nastąpić. Jak zatem umysł, serce i mózg – jedna całość ma stawić czoła problemowi podziału?
Powiedzieliśmy, że zajmiemy się zagadnieniem świadomego i głębszych warstw czyli nieświadomego: pytamy zatem, dlaczego istnieje podział między umysłem świadomym zajętym swoimi codziennymi czynnościami, strapieniami, problemami, powierzchownymi przyjemnościami, zarabianiem na życie itd. a jego głębszymi poziomami, gdzie mieszczą się wszystkie ukryte motywy, pragnienia, przesadne wymagania, wszelkie lęki? Dlaczego zachodzi ten podział? Czy dlatego, że jesteśmy tak bardzo zajęci – powierzchownie – nieustanną paplaniną, ciągłym żądaniem – powierzchownej – zabawy, zaspokojenia potrzeb, czy to religijnych czy innych? Może dlatego, że umysł na powierzchni zapewne nie umie dociekać, wejść w głąb, w siebie wtedy, gdy powstaje podział.
Co zawierają głębsze warstwy umysłu? – nie według psychologów, Freuda i reszty – i jak to odkryć, jeśli nie korzystasz z tego, co powiedzieli inni? Jak sprawdzisz, czym jest twa nieświadomość? Będziesz ją obserwował, czyż nie? Czy może będziesz oczekiwał, że twoje sny objaśnią zawartość nieświadomości? A kto ma tłumaczyć te sny? Eksperci? – oni też zostali uwarunkowani przez swoją specjalizację. Powstaje tu pytanie: czy można nie śnić w ogóle? – za wyjątkiem oczywiście koszmarów wskutek zjedzenia niewłaściwego pokarmu lub zbyt ciężkostrawnego posiłku przed snem.
Istnieje – będziemy chwilowo używać tego słowa – nieświadome. Co je tworzy? – oczywiście przeszłość, cała świadomość rasowa i jej pochodne, tradycja rodzinna, przeróżne uwarunkowania religijne i społeczne – ukryte, mroczne, nieznane. Czy wszystko to można odkryć i uwidocznić bez pośrednictwa snów? – i bez chodzenia do analityka? – ażeby umysł, kiedy nie śpi, był spokojny zamiast nieustannie aktywny. I czy, w efekcie uspokojenia, może nie nadejść dla niego zupełnie inna jakość, całkowicie inny sposób postępowania, nie przywiązanego do codziennych trosk, lęków, utrapień, problemów, wymagań? By to odkryć, czyli nie śnić w ogóle – o ile to możliwe – aby umysł był w pełni świeży, gdy budzi się rano, trzeba być uważnym przez cały dzień, zauważać wskazówki i sygnały. Można je dostrzec jedynie w związkach, kiedy obserwujesz swe relacje z innymi bez potępiania, osądzania, oceniania, po prostu obserwujesz swoje zachowanie, twe reakcje, patrzysz bez żadnego wybierania, tylko przyglądasz się, wtedy ukryte, nieświadome ukazuje się w ciągu dnia.
Dlaczego nadaliśmy tak wielką doniosłość i znaczenie nieświadomości? – przecież jest ona tak samo trywialna jak świadomość. Jeżeli świadomy umysł jest niezwykle aktywny obserwując, słuchając, patrząc, to staje się on daleko ważniejszy niż nieświadomość, której zawartość ukazuje się w tym stanie cała, podział na różne warstwy osiąga kres. Obserwacja swych reakcji, kiedy jedziesz autobusem, gdy rozmawiasz z żoną lub mężem, kiedy pracujesz sam w biurze – o ile kiedykolwiek jesteś sam – ten cały proces obserwacji, ten akt widzenia (w jakim nie ma podziału na ‘obserwatora’ i ‘ obserwowane ’) kończy sprzeczność.
Gdy jest to w miarę jasne, możemy spytać: czym jest miłość? Czy miłość to przyjemność? Czy miłość to zazdrość? Czy miłość jest zaborcza? Czy miłość narzuca cokolwiek? – jak mąż żonie i żona mężowi. Na pewno ani jedna z tych rzeczy nie jest miłością, a jednak zostaliśmy nimi wszystkimi obarczeni, a jednak mówimy do męża czy żony czy kogokolwiek –Kocham cię–. Obecnie większość z nas jest, w ten czy inny sposób, zazdrosna. Zazdrość pojawia się wskutek porównywania, jako efekt przymierzania się do faktów, na skutek pragnienia by być czymś innym niż się jest. Czy możemy zobaczyć zazdrość taką, jaką faktycznie jest, i całkowicie się od niej uwolnić, ażeby już nigdy nie wróciła? – jeśli nie, to miłość nie może zaistnieć. Miłość nie należy do dziedziny czasu, nie może być kultywowana, nie pochodzi od przyjemności.

Czym jest śmierć? Jaka zachodzi relacja pomiędzy miłością i śmiercią? Myślę, że odnajdziemy związek między nimi obiema, kiedy zrozumiemy znaczenie ‘śmierci’ – aby je pojąć, musimy oczywiście zrozumieć, czym jest życie. Czym jest, w tej chwili, nasze życie? – życie codzienne, nie coś ideologicznego, wydumanego, co, jak uważamy, być powinno, ale faktycznie jest fałszem. Czym jest, w tej chwili, nasze życie? – życie codzienne złożone z konfliktu, rozpaczy, samotności, izolacji. Nasze życie to pole bitwy, śpiące i budzące się, próbujemy od niego uciec na różne sposoby: poprzez muzykę, sztukę, muzea, angażowanie się w kwestie religijne lub filozoficzne, przędąc, złapani w sidła wiedzy, przeróżne teorie, wszystko oprócz położenia kresu konfliktowi, bitwie, które nazywamy życiem z jego nieustającym smutkiem.
Czy smutek codziennego życia może się zakończyć? Dopóki umysł nie zmieni się radykalnie, dopóty nasze życie ma niewielkie znaczenie – codzienne chodzenie do pracy, zarabianie pieniędzy, umiejętność zręcznego cytowania innych, sprawiania wrażenia osoby bardzo dobrze poinformowanej – życie, które jest puste, prawdziwie mieszczańskie życie. A gdy uświadomisz sobie tę sytuację, zaczynasz odkrywać doniosłość życia, odnajdujesz znaczenie, jakie można mu nadać. Poszukiwanie mądrych ludzi, którzy podadzą znaczenie, cel życia to kolejna od niego ucieczka. Ten jego rodzaj musi przejść radykalną transformację.
Dlaczego boimy się śmierci? – tak, jak większość ludzi. Boimy się czego? Proszę, obserwuj swój własny strach przed tym, co nazywamy śmiercią – lęk przed dotarciem do kresu tej bitwy, jaką nazywamy życiem. Boimy się tego, co nieznane, a co może się wydarzyć, boimy się zostawić rzeczy znane: rodzinę, książki, przywiązanie do domu i mebli, do ludzi obok nas. Boimy się, przez co nie pozwalamy odejść rzeczom znanym, a znane to nasze życie w smutku, bólu i rozpaczy, ze sporadycznymi przebłyskami radości – nie ma końca tej ciągłej walki, oto, co nazywamy życiem – czego się trzymamy i boimy puścić. Czy właśnie ‘ja’ – będące wynikiem całego tego gromadzenia – boi się, że dobiegnie końca? – dlatego żąda przyszłej nadziei, dlatego potrzebna jest reinkarnacja. Idea reinkarnacji, jaką wyznaje cały Wschód, mówi, że urodzisz się po raz kolejny na trochę wyższym szczeblu drabiny. Jesteś w tym życiu pomywaczem, w następnym będziesz księciem, kimś ważnym – kto inny przyjdzie zmywać za ciebie naczynia. Dla tych, którzy wierzą w reinkarnację, to, czym jesteś w tym życiu, ma bardzo duże znaczenie, bo od tego, co robisz, jak się zachowujesz, jakie są twoje myśli, jak wyglądają twe działania, od tego w przyszłym życiu zależy, czy otrzymasz nagrodę, czy zostaniesz ukarany. Lecz tacy ludzie nie dbają ani odrobinę o to, jak postępują, dla nich to tylko kolejny przesąd, taki, jak wiara, że istnieje niebo, Bóg, czy jeszcze coś innego. Tak naprawdę wszystko to sprowadza się do kwestii, kim jesteś teraz, dziś, jak faktycznie się zachowujesz, nie tylko na zewnątrz, ale też wewnętrznie. Zachód ma własną metodę pocieszenia odnośnie śmierci, racjonalizuje ją, ma swe własne uwarunkowania religijne.
Więc czym faktycznie jest śmierć – koniec? Organizm dobiega kresu, bo jest stary, albo z powodu choroby lub wypadku. Bardzo niewielu z nas dożywa w piękny sposób starości, ponieważ jesteśmy udręczonymi jednostkami – nasze twarze ukazują to, gdy jesteśmy starsi – i pojawia się smutek starości, pamiętania spraw przeszłych.
Czy można umrzeć psychologicznie dla wszystkiego, co ‘znane’, robić tak dzień po dniu? Dopóki nie ma wolności od tego, co ‘znane’, nie można osiągnąć tego, co ‘możliwe’. To tak, że nasza ‘możliwość’ zawsze znajduje się wewnątrz obszaru ‘znanego’, lecz gdy zaistnieje wolność, ‘możliwość’ jest nieograniczona. Czy można umrzeć psychologicznie dla całej przeszłości, dla wszelkich przywiązań, lęków, dla trwogi, próżności i dumy tak zupełnie, że jutro obudzisz się jako nowa, świeża istota? Powiesz „Jak to zrobić, jaka jest na to metoda?” Nie ma metody, bo ‘metoda’ oznacza jutro, implikuje, że będziesz praktykował i coś w końcu osiągniesz, jutro, po wielu jutrzejszych dniach. Ale czy widzisz od razu prawdę tego – widzisz faktycznie, nie teoretycznie – że umysł nie może pozostawać świeży, niewinny, żywy, żarliwy, dopóki nie nastąpi, psychologicznie, koniec wszystkiego, co należy do przeszłości? Ale nie chcemy pozwolić odejść przeszłości, bo my jesteśmy przeszłością, wszelkie nasze myśli bazują na przeszłości, cała wiedza to przeszłość, więc umysł nie umie pozwolić jej odejść, każdy wysiłek, jaki czyni by pozwolić, jest ciągle częścią przeszłości, przeszłości mającej nadzieję osiągnąć inny stan.
Umysł musi być niezwykle spokojny, cichy – a staje się taki, bez żadnego oporu, bez użycia żadnego systemu, kiedy widzi całość spraw. Człowiek zawsze szukał niemoralności, maluje obraz, umieszcza na nim swe imię, co jest formą niemoralności – pozostawiając imię zawsze chce pozostawić coś z siebie. Lecz co musi on pozostawić – poza wiedzą technologiczną – co musi dać z siebie samego? Czym jest? Ty i ja, czym jesteśmy w sensie psychologicznym? Możesz mieć większe konto w banku, być sprytniejszy niż ja, może coś jeszcze, ale psychologicznie, czym jesteśmy? – masą słów, wspomnień, doświadczeń, i chcemy je przenieść na syna, umieścić w książce lub namalować na płótnie, ‘ja’. ‘Ja’ staje się szalenie ważne, ‘ja’ w opozycji do społeczności, ‘ja’ pragnące się zidentyfikować, chcące się zrealizować, dążące by zostać czymś wielkim – całą resztę tego znacie. Kiedy obserwujesz ‘ja’, widzisz, że to wiązka wspomnień, pustych słów: oto, przy czym trwamy, oto właśnie istota rozdziału pomiędzy tobą i mną, nimi i nami.
Gdy rozumiesz to wszystko – obserwuj, nie poprzez innych ale przez siebie samego, przyglądaj się z bardzo bliska, bez osądu, oceny, tłumienia, po prostu obserwuj – wtedy zobaczysz, że miłość jest możliwa tylko, gdy istnieje śmierć. Miłość to nie pamięć, miłość to nie przyjemność. Mówi się, że jest ona związana z seksem – wracamy znów do podziału na miłością świecką i świętą, z pochwałą jednej i potępieniem drugiej. Miłość na pewno nie jest niczym takim. Nie można do niej dotrzeć, zupełnie, całkowicie, dopóki się nie umrze dla przeszłości, dla całego mozołu, konfliktu i smutku – wtedy pojawia się ona, wtedy można zrobić, co się chce.
Jak już mówiliśmy któregoś dnia, zadać pytanie to dość łatwe, ale, gdy zadać je celowo i trzymać się go, aż, dla nas samych, problem będzie całkowicie rozwiązany – takie pytanie ma doniosłość; lecz pytania przypadkowe nie mają zbyt dużego znaczenia.
Słuchacz: Jeżeli nie byłoby podziału na ‘to, co jest’ i ‘to, co być powinno’ można by popaść w samozadowolenie, nie martwić się o straszne rzeczy, które się dzieją.
Krishnamurti: Czym jest realność ‘tego, co być powinno’? Czy jest to w ogóle rzeczywiste? Człowiek jest okrutny, ale ‘powinien być’ pokojowy. Czym jest realność ‘tego, co być powinno’ i dlaczego to mamy? Czy, gdyby ten podział miał zaniknąć, człowiek popadłby w samozadowolenie, akceptował wszystko? Czy akceptowałbym przemoc, gdybym nie miał ideału braku przemocy? Działanie bez przemocy głosi się od najdawniejszych czasów: nie zabijaj, okazuj współczucie i tym podobne, a faktycznie człowiek jest okrutny, oto ‘to, co jest’. Jeśli akceptuje to jako nieuniknione popada w samozadowolenie – tak jak teraz. Zaakceptował wojnę jako sposób na życie i właśnie tak działa pomimo tysięcy sankcji, religijnych, społecznych i wszelkich innych, mówi „Nie zabijaj” – nie tylko ludzi, zwierząt też, ale ciągle zabija i zjada zwierzęta oraz idzie na wojnę. A gdyby wcale nie było ideału, zostałbyś z ‘tym, co jest’. Czy wywołałoby to samozadowolenie? A może miałbyś wtedy energię, zainteresowanie, żywotność by rozwiązać ‘to, co jest’? Czyż ideał braku przemocy nie jest ucieczką od faktu jej istnienia? Kiedy umysł nie ucieka, ale zostaje skonfrontowany z faktem okrucieństwa – tym, że jest okrutny, nie potępiając tego, nie osądzając – wtedy taki umysł osiąga zapewne zupełnie inną jakość i przemoc już dłużej nie istnieje. Taki umysł nie akceptuje przemocy. Przemoc to nie tylko, kiedy kogoś się uderzy czy zabije, przemoc stanowi zniekształcenie powodujące dopasowywanie się, naśladowanie, przyjmowanie moralności społecznej lub stosowanie specyficznej własnej. Każda forma kontroli i tłumienia to rodzaj zniekształcenia i skutkiem tego przemocy. Na pewno by zrozumieć ‘to, co jest’ potrzeba natężenia, czujności pozwalającej odkryć to, co faktycznie jest. To, co faktycznie jest, to podział stworzony przez człowieka, przez nacjonalizm będący jedną z głównych przyczyn wojen, akceptujemy to, wielbimy flagę; istnieją też podziały wywołane przez religię: jesteśmy katolikami, buddystami, tym lub tamtym. Czy nie możemy być wolni od ‘tego, co jest’ dzięki bieżącej obserwacji stanu faktycznego? Możesz uwolnić się jedynie wtedy, gdy umysł nie zniekształca tego, co obserwuje.

Słuchacz: Jaka jest różnica między widzeniem pojęciowym i faktycznym?
Krishnamurti: Czy drzewo widzi Pan jako pojęcie czy faktycznie? Kiedy patrzy Pan na kwiat, czy widzi go bezpośrednio, czy może poprzez ekran swej indywidualnej wiedzy, botanicznej lub innej, czy może przez przyjemność, jaką sprawia? W jaki sposób Pan go widzi? Jeżeli jest to widzenie, że tak powiem, pojęciowe, to został on uwidoczniony przez myśl, czy to widać? Czy widzisz swą żonę lub męża? – czy tylko wyobrażenie, jakie na jego lub jej temat masz? Ten obraz to koncepcja, przez którą widzisz pojęciowo, jednak, kiedy w ogóle nie ma wyobrażenia, widzisz faktycznie, wtedy rzeczywiście uczestniczysz w związku.
Więc czym jest mechanizm, który buduje obraz powstrzymujący nas od faktycznego widzenia drzewa, żony czy męża lub przyjaciela albo czegoś jeszcze? Oczywiście – chociaż mam nadzieję, że się mylę – macie wyobrażenie o mnie, mówcy – nie? Jeśli masz obraz mówcy, to naprawdę nie słuchasz go w pełni. A kiedy patrzysz na swą żonę, męża itd. poprzez wyobrażenie, to nie widzisz naprawdę osoby, widzisz ją przez obraz i dlatego nie istnieje tu żaden związek – możesz powiedzieć ‘Kocham cię’, ale to w ogóle nie ma znaczenia.
Czy umysł może przestać tworzyć obrazy? – w sensie, o jakim mówimy. Jest to możliwe tylko, kiedy jest on całkowicie uważny w momencie wyzwania, w chwili odbioru wrażenia. Weźmy bardzo prosty przykład: ktoś ci schlebia, lubisz to i właśnie twoje ‘lubię’ buduje wyobrażenie.Jednak, jeżeli słuchasz tych pochlebstw z pełną uważnością, ani lubisz ani nie lubisz, wysłuchujesz ich w pełni, całkowicie, obraz nie powstaje, nie nazywasz tego kogoś przyjacielem ani, przeciwnie, osobą, która cię obraża, nie nazywasz go wrogiem. ‘Tworzenie wyobrażeń’ pochodzi od nieuważności – gdy obecna jest uważność, nie ma budowania żadnych koncepcji. Zrób tak, to się odkrywa samo, bardzo łatwo. Kiedy w pełni poświęcasz uwagę patrzeniu na drzewo lub kwiat czy chmurę, nie zachodzi  projekcja twej wiedzy botanicznej, ani twojego ‘lubię, nie lubię’, po prostu patrzysz – co nie znaczy, że identyfikujesz się z drzewem, przecież nie możesz nim zostać. Jeśli patrzysz na żonę, męża lub przyjaciela bez obecności jakiegokolwiek wyobrażenia, to związek jest czymś całkowicie innym, wtedy w ogóle nie włącza się w niego myśl i miłość ma możliwość zaistnienia.
Słuchacz: Czy miłość i wolność współistnieją?
Krishnamurti: Czy potrafimy kochać bez wolności? Jeśli nie jesteśmy wolni, to czy umiemy kochać? Jeżeli jesteśmy zazdrośni, to czy umiemy kochać? Przestraszeni, czy umiemy kochać? Albo jeśli w pracy realizujemy jakąś naszą ambicję i przychodzimy do domu ze słowy ‘Kocham cię, moja miła’ – czy to miłość? W pracy jesteśmy brutalni, przebiegli a w domu próbujemy być potulni, kochający – czy to możliwe? Jedną ręką zabijać, drugą kochać? Czy człowiek ambitny może kiedykolwiek kochać, albo człowiek żyjący współzawodnictwem z innymi – w jakikolwiek sposób wiedzieć, co znaczy miłość? Akceptujemy wszystkie te rzeczy, i moralność społeczną; kiedy jednak jej zaprzeczymy, całkowicie, całą naszą istotą, stajemy się prawdziwie moralni – lecz nie robimy tego. Jesteśmy godni społecznego, moralnego szacunku i dlatego nie wiemy, czym jest miłość. Bez miłości nie potrafimy odkryć, czym jest prawda, ani czy istnieje taka rzecz – czy może jej nie ma – jak Bóg. Możemy wiedzieć, czym jest miłość, tylko, gdy wiemy, jak umrzeć dla wszelkiego wczoraj, dla wszystkich wyobrażeń przyjemności, seksualnej czy innej – wtedy, gdy istnieje miłość, która sama w sobie jest cnotą, która sama w sobie jest moralnością: cała etyka jest w niej – wtedy dopiero pojawia się ta rzeczywistość, to coś, czego nie da się zmierzyć.
Słuchacz: Indywidualna jednostka, trwając w zamęcie, tworzy społeczność. Czy, by zmienić społeczeństwo, zaleca Pan ażeby indywidualność odłączyła się tak, aby nie zależała od społeczeństwa?
Krishnamurti: Czy indywidualność nie jest społeczeństwem? Wy i ja stworzyliśmy to społeczeństwo, z naszą chciwością, ambicją, z naszym nacjonalizmem, pragnieniem współzawodnictwa, brutalnością, okrucieństwem, oto, co uczyniliśmy w świecie zewnętrznym, ponieważ tym jesteśmy wewnątrz siebie. Wojna, jaka toczy się w Wietnamie: jesteśmy za nią odpowiedzialni, wy i ja, faktycznie, ponieważ zaakceptowaliśmy wojnę jako sposób życia. Sugeruje Pan, żebyśmy się odłączyli? Wręcz przeciwnie, jak możesz odłączyć się od siebie? Jesteś częścią całego tego bałaganu i możesz być wolny od tej brzydoty, tego okrucieństwa, wszystkiego, co jest tu obecnie, nie poprzez odłączenie się, ale przez poznanie, poprzez obserwację, przez zrozumienie całości spraw w sobie a skutkiem tego stać się wolnym od wszelkiego okrucieństwa. Nie możesz odłączyć się od siebie – przywołuje to problem, ‘kto’ ma to zrobić. ‘Kto’ ma odłączyć ‘mnie’ od społeczeństwa albo ‘mnie‘ od siebie samego? Jednostka, która chce się odłączyć, czyż nie jest częścią całego widowiska? Zrozumieć to wszystko – że ‘obserwator’ nie jest czymś innym od obserwowanej rzeczy to medytacja, wymaga ona potężnej, nieanalitycznej wnikliwości względem siebie – poprzez obserwację związków z rzeczami, z obszarem swego posiadania, z ludźmi, z ideami, z naturą, dociera się do poczucia całkowitej wewnętrznej wolności.
Londyn, 20 marca 1969