List: O psychoanalizie (Antarjyoti Bohdan Rybi)

„O psychoanalizie”

Autor: ŚP. Antarjyoti Bohdan Rybi (Cierpiał na zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Zszedł z tego świata popełniwszy samobójstwo. Powiesił się.

Dosyć powszechny jest pogląd, że „bez psychoanalizy nie byłoby psychologii”. Niewątpliwie jest w tym dużo racji, ale tylko w odniesieniu do zachodniej psychologii dwudziestego wieku. Bo przecież tak naprawdę psycho-logia, czyli nauka o duszy, istnieje już od wielu tysięcy lat - w kulturach tak starych jak hinduska, czy chińska, a nawet w stosunkowo młodej kulturze greckiej. W takim kontekście psychoanaliza jawi się tylko jako ślepa uliczka w ludzkim dążeniu do Prawdy. Nie dając bowiem żadnego przewodnictwa człowiekowi zmierzającemu do doskonałości, mami złudnymi obietnicami, że gdy znajdzie odpowiedź na wszystkie „dlaczego”, to reszta sama się jakoś ułoży. Obraz naszej cywilizacji jest smutnym potwierdzeniem nieprawdziwości tej tezy, niestety. Złożyło się na to, oczywiście wiele czynników. Niebagatelną rolę odegrały tu osobowości twórców psychoanalizy. Może warto by im się przyjrzeć pobieżnie...

Na pierwszy ogień - Zygmunt Freud. Kim był? Brutalnie mówiąc - austriackim Żydem z ogromnym problemem seksualnym. Obie rzeczy równie ważne. Chcąc zaistnieć w materialistycznie ukierunkowanym chrześcijaństwie usiłował odrzucić dziedzictwo swego żydowskiego pochodzenia. Jednakże spod wykarczowanych z takim trudem korzeni wylazły uwięzione dotąd Wielkie Zmory - instynkty. Resztę życia wypełniły mu bolesne próby okiełznania seksu i pragnienie katharsis. Zapatrzony w uwierającą przeszłość zapomniał o przyszłości. Do dzisiaj za jego przykładem wielu psychoterapeutów (lekarzy duszy!), a z nimi całe miliony zagubionych pacjentów grzebie się w traumatycznym dzieciństwie, tak mało angażując się w dążenia ku wartościowym, w sensie własnego i społecznego rozwoju, celom.

Druga wspaniała postać psychoanalizy to Alfred Adler. Rzeczywiście, postać niezwykła. Kalectwo nie tylko go nie załamało, ale stało się motorem twórczych poszukiwań. Jednakże trochę ograniczyło. Kompleks niższości nie jest bowiem w sposób nieunikniony wpisany w kondycję ludzką, a pragnienie mocy to tylko jeden z istotnych motywów życia. Nie najważniejszy zresztą. Pomimo to ukochany uczeń Freuda zrobił ważny krok do przodu - wyszedł poza wszechmocne libido i spojrzał w przyszłość. Szkoda tylko, że tak wąsko.

No i wreszcie - niewątpliwie najwybitniejsza osobowość psychoanalitycznego panteonu - Carl Gustav Jung. Człowiek zaiste wspaniały. Obficie czerpiąc z dokonań Freuda stworzył własny, niezwykle bogaty, system opisu ludzkiej duszy. Niewątpliwie przyczyniły się do tego wieloletnie własne doświadczenia schizofreniczne. Wzbogaciły go i uwrażliwiły na te obszary psychiki, które tak sprytnie umykały uwadze jego wielkich oponentów. Jedno miał z nimi wspólne - podejście analityczne oczywiście. Stało się ono dla niego sposobem na własny rozwój. Niestety, cała masa podążających jego śladem poszukiwaczy Szczęścia utknęła na zawsze w jałowych interpretacjach symboliki snów i skojarzeń.

Nie wygląda to zbyt optymistycznie, trzeba przyznać. Gdyby psychologia ograniczała się tylko do psychoanalizy, to rzeczywiście - nic tylko płakać! Na szczęście tak nie jest. Kultury, których korzenie giną w mroku dziejów, dają nam wspaniałą Psychologię, opartą na syntezie i patrzeniu w górę, a nie w dół. Tym cenniejszą, że zweryfikowaną na przestrzeni nie tylko wieków ale i tysiącleci. Możemy więc patrzeć z optymizmem w przyszłość, dziękując psychoanalizie za to, że dała nam okazję do fascynujących rozważań. Rozwinęła nasz spekulatywny intelekt i wyobraźnię. Nic to, że przy okazji zaprowadziła kulturę na manowce. Ważne, aby ucząc się na błędach, nie popełniać ich więcej.

Takie spojrzenie jest oczywistym uproszczeniem, ale czyż uproszczeniem nie jest także gloryfikacja psychoanalizy - systemu, którego skuteczność na polu doprowadzania pacjentów do tak zwanego „zdrowia” ocenia się na kilkanaście procent ?

No cóż, terapia psychoanalityczna trwająca latami, to świetny pomysł. Zwłaszcza jako źródło wysokich honorariów. Biorąc zaś pod uwagę, że w całym zachodnim świecie ilość zaburzeń psychicznych zastraszająco rośnie, psychoanalitykom bezrobocie z pewnością nie grozi. A szkoda.

Warszawa 1999.